Google we wrześniu ogłosił zmianę, nad którą – jak twierdzą jego programiści – pracował od lat. Eksperci od komunikacji digitalowej zauważają, że niektórzy PR-owcy powinni się nią zainteresować, choć głównie po to, by poszerzyć swoją wiedzę. Adam Kaliszewski, szef działu Digital agencji Solski Communications, skomentował dla PRoto wprowadzenie nowych atrybutów linków internetowych:
– Dotychczasowa mechanika, oparta na podziale linków na te z atrybutem nofollow (bez wpływu na pozycjonowanie strony) oraz „bezatrybucyjne” (czyt. „dofollow”), miała w praktyce znaczenie głównie techniczne. Dla samej przeglądarki, googlowskich crawlerów, a także – oczywiście – dla specjalistów SEO kwestia ta była istotna, gdyż odpowiednie „wysycenie” odnośnikami nofollow zmniejszało ryzyko zakwalifikowania danego serwisu jako – w uproszczeniu – promowanego w wyszukiwarkach wbrew regułom.
– Obecne zmiany wprowadzają jaśniejsze kryteria – Google sugeruje wyraźne oznaczanie (w kodzie) linków sponsorowanych (rel=”sponsored”) oraz prowadzących do treści społecznościowych (rel=”ugc”). O ile sama istota zmiany w dalszym ciągu pozostaje raczej techniczna (dla użytkownika końcowego jest niewidoczna i w praktyce, przynajmniej na razie, bez większego znaczenia), to jednak PR-owiec pracujący bezpośrednio z CMS-ami lub w jakikolwiek techniczny sposób koordynujący lub nadzorujący tworzenie contentu na witryny internetowe albo prowadzący działania SEO, powinien mieć ją na uwadze. Szczególnie w sytuacji kiedy zawarte w tekście linki mają charakter sponsorowany (np. przy współpracy płatnej z blogerami lub – coraz częstszej – redakcyjnej). W praktyce jednak ciężar weryfikacji tego powinien spoczywać przede wszystkim po stronie redakcji lub blogera, który zamieszcza u siebie treści sponsorowane.
– Z drugiej strony, choć zmiana nie pociąga za sobą bardzo istotnych konsekwencji (nadal można używać po prostu linków nofollow, a wiele CMS-ów w taki sposób automatycznie generuje przekierowania w kodzie strony), to stanowi okazję do zapoznania się z mechanizmami Google, które nie są jedynie domeną osób zajmujących się kampaniami SEM, a wiedza ta będzie przydatna każdemu PR-owcowi, którego działania w mniejszym lub większym stopniu ocierają się o komunikację online.
Cały artykuł jest dostępny na stronach PRoto.